A Christmas Carol: The Grump Who Learned to Smile

Opowieść wigilijna: Zrzęda, który nauczył się uśmiechać

Na zatłoczonych ulicach Londynu, gdzie mgła wirowała niczym zupa, a gazowe latarnie migotały, mieszkał człowiek o nazwisku Ebenezer Scrooge.

Sknerus był bardzo zrzędliwym człowiekiem. Nie lubił śpiewać, nie lubił się uśmiechać i z pewnością nie lubił Bożego Narodzenia. Jeśli ktoś życzył mu „Wesołych Świąt”, marszczył brwi, poprawiał okulary i krzyczał: „Bah! Humbug!”.

Siedział w swoim kantorze, licząc monety, podczas gdy wszyscy inni byli zajęci kupowaniem indyków i pakowaniem prezentów. „Strata czasu” – mruknął Sknerus. „Boże Narodzenie to tylko dzień na wydawanie pieniędzy”.

Trzej Północni Goście

W Wigilię Scrooge wrócił do swojego zimnego, ciemnego domu. Nałożył czepek nocny, zdmuchnął świecę i zasnął. Ale to nie była zwykła noc.

Gdy spał, odwiedziły go trzy magiczne duchy.

Pierwszym z nich był Duch Przeszłych Świąt Bożego Narodzenia . Błyszczał jak jasna świeca i wziął Scrooge'a za rękę. Przeniósł go w czasie do czasów, gdy był małym chłopcem. Scrooge ujrzał siebie śmiejącego się na przyjęciu bożonarodzeniowym, tańczącego i dobrze się bawiącego. „Pamiętam to” – wyszeptał Scrooge, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. „Kiedyś byłem szczęśliwy”.

Następnie pojawił się Duch Teraźniejszego Bożego Narodzenia . Był to olbrzymi, wesoły mężczyzna w zielonej szacie, który siedział na górze jedzenia. Zaprowadził Scrooge'a do domu Boba Cratchita, człowieka, który pracował dla Scrooge'a. Rodzina Boba nie miała dużo pieniędzy, a ich świąteczny obiad był bardzo skromny, ale śmiali się, ściskali i dzielili się tym, co mieli. „Są tacy szczęśliwi” – ​​pomyślał Scrooge – „chociaż nie płacę Bobowi zbyt wiele”.

W końcu przybył Duch Przyszłych Świąt Bożego Narodzenia . Ten duch nie przemówił. Po prostu pokazał Scrooge'owi przyszłość, w której stary skąpiec zniknął, i nikt za nim nie tęsknił. Nikt nie był smutny. To był samotny widok.

„Nie chcę być tym człowiekiem!” krzyknął Sknerus. „Chcę być miły! Chcę mieć przyjaciół! Proszę, pozwól mi się przebrać!”

Poranna radość

Sknerus mocno zamknął oczy… a kiedy je otworzył, znów leżał w swoim łóżku. Słońce prześwitywało przez zasłony. Dzwony dzwoniły.

Wyskoczył z łóżka i podbiegł do okna. „Chłopcze!” zawołał do chłopaka na ulicy. „Jaki dziś dzień?”

"Przecież jest Boże Narodzenie, proszę pana!" krzyknął chłopiec.

„Nie przegapiłem tego!” – zawołał Sknerus. Zatańczył krótki taniec w koszuli nocnej. „Nie przegapiłem tego!”

Nowy Scrooge

Sknerus ubrał się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Pobiegł na targ i kupił największego, nagradzanego indyka w oknie – był tak duży jak chłopiec! Wysłał go prosto do domu Boba Cratchita jako niespodziankę.

Potem ruszył ulicami. Ale tym razem nie marszczył brwi. Uśmiechał się do każdego, kogo mijał. „Wesołych Świąt!” krzyknął do piekarza. „Wesołych Świąt!” pomachał krawcowi.

Poszedł na obiad do domu swojego siostrzeńca, śmiał się tak mocno, że bolały go boki, i śpiewał kolędy głośniej niż ktokolwiek inny.

Od tego dnia Ebenezer Scrooge był najżyczliwszym i najweselszym człowiekiem w całym Londynie. Nauczył się, że największą zaletą posiadania pieniędzy nie jest ich liczenie, lecz dzielenie się nimi. I zawsze mówiono o nim, że potrafił dobrze obchodzić Boże Narodzenie.

Powrót do blogu

Zostaw komentarz